poniedziałek, 29 października 2012

Znalazłem. Uciekłem. Znowu zacząłem szukać.


Szukałem Boga przez wiele, wiele żywotów. Zawsze widziałem Go daleko, gdzieś pośród gwiazd. Moja tęsknota była coraz większa, wciąż szukałem i szukałem. Byłem bardzo szczęśliwy w tym poszukiwaniu, ogromnie szczęśliwy. Pewnego dnia to się zdarzyło. Znalazłem dom, w którym mieszkał Bóg. Zobaczyłem tabliczkę na drzwiach. Byłem podekscytowany i uradowany - dotarłem!  Już miałem zapukać do drzwi, ale umysł rzekł: "Zaczekaj, zastanów się. Naprawdę możesz Go tam znaleźć. Co wtedy? Jeśli On tam naprawdę jest, co zrobisz? Jak będziesz dalej żyć? Żyłeś dzięki marzeniu o nim, żyłeś marzeniem. Jesteś poszukującym, to jedyny sposób bycia jaki znasz... tylko tak potrafisz istnieć. Jeśli Go odnalazłeś będziesz mieć problem. Co wtedy zrobisz?". Naprawdę się przeraziłem. Cała radość odeszła.
Rabindranath musiał rozważyć coś bardzo, bardzo ważnego. 
Jeśli zapukam do drzwi, a On je otworzy i mnie powita, co dalej? Dokąd pójdę? Mogę znaleźć się w Jego objęciach, On może być piękny, ale na jak długo? To będzie koniec mnie, mojego świata, mojego sposobu życia, pięknego poszukiwania. Zdjąłem buty i boso zszedłem po schodach, obawiając się, że on coś usłyszy, pomyśli, że ktoś przyszedł i otworzy drzwi bez mojego pukania.
Uciekłem. Nigdy jeszcze tak szybko nie biegłem  nie oglądając się za siebie. Znowu zacząłem szukać, znowu zacząłem pytać ludzi: "Gdzie jest Bóg?". Czasem Go widzę, gdzieś daleko, w gwiazdach. Zacząłem szukać i trwam w poszukiwaniach. Teraz już wiem, gdzie On mieszka, dlatego unikam tego domu. Pójdę wszędzie  tylko nie tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz